Świat hodowców bywa brutalny, i odkąd zacząłem należeć do tego środowiska, to doznałem więcej zazdrości i chamstwa, niż w przeciągu całego swojego życia. Ale nie mogę wrzucić wszystkich do jednego worka, bo są też ludzie, którzy chętnie Ci pomogą, i kiedy się odwrócisz nie wbiją „noża” w plecy. Są, ale jest ich garstka. Dla zwykłego Kowalskiego który przyjedzie na wystawę i nie ma o tym świecie pojęcia, może wydawać się, że hodowcy to jedna wielka rodzina. Błąd. Nieraz czułem na wystawie, że coś niedobrego wisi w powietrzu. Może jestem przewrażliwiony, ale wielu z Was mówiło mi to samo. Szpilkę wbije fakt, że nawet wśród myśliwych których nienawidzę, jednoczą się oni i pomagają sobie bezinteresownie. Ale dziś nie o tym..
Kiedy wybrałem z miotu A suczkę która została ze mną w hodowli z Nadbużańskiej Doliny, nie miałem pewności jaki czeka nas los. Wybór szczeniaka z pierwszego miotu to jedna wielka niewiadoma, dlatego też była to ryzykowna decyzja. Afera z Nabużańskiej Doliny, wybrana została do pozostania ze mną ze względu na jej rokowanie anatomiczne i świetny ruch. Pierwsze tygodnie utwierdzały mnie w przekonaniu, że wybór był słuszny. Lekki ruch powodował że przez chwilę zachłysnąłem się Aferą na maksa. Kolejne tygodnie, rozbudowa anatomiczna i pierwsze wystawy w klasie baby dodawały nam tylko więcej i więcej wiary w siebie, i tego jakim jestem szczęściarzem, że udało wyhodować mi się takie cudo. W tym samym czasie Afera złapała anemię po kleszczu i wystawa w Skorzęcinie okazała się totalną klapą. Zajęliśmy po raz pierwszy miejsce poza pierwszą dwójką, ba, byliśmy ostatni w konkurencji w której brało udział 9 suczek. Chwilowy gniew, złość, może nawet wstyd przed ludźmi którzy przyjechali w liczbie ponad 15 osób żeby nas poznać. Tak wiem z perspektywy czasu że to głupie, bo czasem trzeba zrobić krok w tył, żeby zrobić dwa kroki w przód. Usprawiedliwiać się nie lubię, więc tych którzy nas skreślili nie informowałem nawet o stanie zdrowie mojej kluski. Powrót do domu, tysiące myśli, w tym takie które miały pchnąć mnie w kierunku porzucenia wystaw. Ale dzięki ludziom którzy mnie otaczają, Monice, czy pani Uli, wybito mi z głowy ten pomysł. Postanowiłem przez wakacje dać odpocząć mojej Aferce i w tym czasie jedynie trenować kłusowanie plus dużą dawkę socjalizacji. Przez ten okres Afera zaczęła zmieniać się w brzydkie kaczątko, z tygodnia na tydzień w moich oczach zaczyna coraz mniej rokować, przez co znów wiatr dmuchał w żagiel mojego okrętu od przodu. To był trudny dla mnie czas, przez który w mojej głowie przewinęło się tysiąc myśli. Postanowiłem, że jeśli nie wyrośnie na wybitną suczkę to pozostanie w mojej hodowli jako nasz przyjaciel domu, nie suczka hodowlana. Po pierwsze kieruję się tym, że nie chciałbym rozmnażać psa, który anatomicznie nie jest lepszy od suczki którą mam już w hodowli, a po drugie nie jestem człowiekiem który mógłby sprzedać psa, który nie rokuje w kierunku hodowlanym. Teraz z perspektywy czasu jestem z siebie dumny, że po roku nadal przyświecają mi zasady i wartości jakie wyznaczyłem sobie na początku prowadzenie hodowli owczarków niemieckich długowłosych którą nazwaliście #hodowlainnanizwszystkie.
Kiedy wakacje miały się w pełni, patrząc na zdjęcia naszej kluski z każdego tygodnia zauważyliśmy jak Afera zaczyna się zmieniać na lepsze. Coraz lepsze kątowanie zadu, kłąb i linie góra i dolna zaczęły rozwijać się w kierunku coraz lepszej oceny anatomicznej psa. Kiedy usłyszałem „nie wiem Przemo jak to zrobiłeś za pierwszym razem, bo Afera mi się bardzo podoba” od osoby, która raczej stroni od pochwał, w moim oku zakręciła się łza. Tak bardzo chciałem pokazać wszystkim tym którzy w nas wątpili, i tym zawistnym ludziom z początków naszych transmisji live, ze udało mi się, że od tego momentu czułem, że mogę przenosić góry siłą woli. Siła woli sprawiła, że kłus w ringu Afery wypracowaliśmy do perfekcji. Po dłuższej przerwie, postanowiliśmy, że jedziemy na wystawę psów rasowych PFK do Żelechowa. Nie liczyłem na nic szczególnego, gdyż wiedziałem, że konkurencja będzie silna, a ostatni tydzień przed wystawą w wykonaniu Afery wyglądał naprawdę słabo. I pomimo, że było to już miesiąc temu, to nadal mam pokłady dumy, którą napełniła mnie moja kluska! Tuż przed wystawą widziałem uśmiechy hodowcy, który jeszcze w grudniu pisał do mnie „**uj z Ciebie nie hodowca, robisz live nie mając pojęcia o hodowaniu”, i dało mi to jeszcze więcej wiary w moją małą Aferę. Jakież było zdziwienie kiedy spotkaliśmy się z panem X w tej samej stawce i moja Aferka wygrała całą stawkę 6 suczek w klasie szczeniąt. Duma rozpierała mnie na wszystkie strony! Afera z Nadbużańskiej Doliny najlepsza w swojej klasie. Po tej wystawie, jestem pewien, że poleciały w moim kierunku jeszcze inne epitety, gdyż Afera postanowiła wygrać jeszcze Best in Show.
Od tego czasu podbiliśmy Mniszków wygrywając swoją klasę i porównanie z psem oraz wczoraj Sulechów. Tysiące kilometrów w pogoni za marzeniami. Marzeniami o których jeszcze nie raz usłyszycie. Wiecie dlaczego? Bo swoją postawą chciałbym pokazać Wam wszystkim, że warto mieć marzenia i wierzyć w ich realizację do końca. Przeszkodą mogą być jedynie ograniczenia w naszej głowie. Jakie jest moje marzenie? Mam ich kilka. Jednym z nich jest świat hodowców bez zawiści i złośliwości. A największe? Największe morze się spełnić jedynie we wrześniowe dni gdzieś w Norymberdze. Ale to jest melodia przyszłości. Aby się spełniło od tego tygodnia zaczynam kurs niemieckiego, a kolejne newsy z hodowli owczarków niemieckich długowłosych z Nadbużańskiej Doliny powalą Was z kolan.
Do zobaczenia kochani. Bez Was już dawno bym się poddał i stał się jednym z wielu. Na koniec pozostaje mi zacytować tylko słowa Fritza Perls-a „Bądź tym kim jesteś i mów to, co czujesz, ponieważ ci, którzy mają z tym problem nie są ważni, a ci, którzy są ważni nie mają z tym problemu”.
ps. dla mnie Afera zawsze będzie wyjątkowa. I czy 1 na podium czy nie, to moja miłość do niej nigdy już nie zostanie zachwiana. A o tym jakie łączą nas relacje opowiedzieć mogą jedynie handlerzy, którzy wystawiają mi ją na wystawach i co dzieje się z nią kiedy traci mnie z pola widzenia.. #hodowlainnanizwszystkie – u nas wszystko toczy się drogą zwaną miłość do zwierząt.