Witam Was serdecznie na moim blogu poświęconemu rasie psów, jakimi są owczarki niemieckie. Moje 15-letnie doświadczenie w obcowaniu z rasą owczarka niemieckiego sprawiło, że na moim blogu podzielę się z Wami moimi opiniami, poradami, metodami treningowymi i szkoleniowymi, oraz odpowiem na najbardziej nurtujące Was pytania dotyczące tej właśnie rasy. Mój blog poświęcony jest także wprowadzeniu w piękny świat najwspanialszej dla mnie rasy, jaką są owczarki niemieckie długowłose. Mam nadzieję, że moje przemyślenia i porady, pomogą Wam osiągnąć taką więź pomiędzy Wami a Waszym pupilem, jaką mi udało się wypracować z moimi psami. Życie z psim przyjacielem czasem jest wręcz uciążliwe, często dostarcza pełno radości i uśmiechu, a niekiedy doprowadza do płaczu. Ale jedno jest pewne. Życie bez psa, nie można byłoby nazwać życiem.
Mit Związku Kynologicznego, jako jedynej słusznej organizacji kynologicznej w Polsce utrwalany był w społeczeństwie przez wiele pokoleń. Przez wiele lat, to Związek Kynologiczny kojarzony był z jedyną rzetelną i odpowiedzialną za rozwój kynologii organizacją w naszym kraju. Jednak wraz z biegiem czasu, z instytucji, która w statucie zapisane ma działanie dla dobra zwierząt, powstał twór, który zatrzymał się na standardach z lat 90-tych, a wiele jego członków i osób powiązanych z władzami ZkwP postanowiło z kynologicznej organizacji utworzyć „przedsiębiorstwo” obracające wieloma milionami złotych rocznie. Dla wielu z hodowców ZKwP jest to niewyobrażalna kwota, w szczególności, kiedy uczestnicząc w wystawach Związku Kynologicznego w Polsce, widzi się jeden mało okazały medalik lub puchar przydzielony na dziesiątki psów rywalizujących w ringu. Ale dzisiaj nie o tym. Do tego tematu jeszcze wrócę.
Wielu zastanowi fakt, dlaczego użyłem stwierdzenia, że Związek Kynologiczny w Polsce zatrzymał się na standardach rodem z lat 90tych. W dobie obecnej cyfryzacji, kiedy większość wniosków uzupełniamy elektronicznie, ba, nawet recepty są wystawiane cyfrowo, stajesz naprzeciwko organizacji kynologicznej, chwalącej się na każdym kroku przynależnością do FCI, która większość informacji i baz danych przechowuje w, uwaga – zeszytach. Dokładnie. Instytucja obracająca milionami złotych rocznie, jako bazę danych wielu oddziałów posiada zeszyty... Teraz większość z Was może to rozśmieszyć, jednak analizując to głębiej, można zadać sobie proste pytanie, czy nie jest to celowe działanie? Dokumenty papierowe ulegają łatwemu zniszczeniu, wypadkom, zaginięciom, podczas gdy, cyfrowa baza danych jest nie do ruszenia. No właśnie. Uwierzcie mi, że w Związku Kynologicznym w Polsce nic nie dzieje się z przypadku.
Szukając szczeniaka z dobrej hodowli musimy liczyć się z tym, że koszt takiego psa nie będzie niski. Hodowcy, którzy dbają o wysokie standardy hodowlane, zagraniczne krycia, i dużo czasu i pasji poświęcają w chwili odchowania miotu, wiedzą, że aby koszty krycia, wykarmienia szczeniąt, szczepień, wyprawki się zwróciły, szczenięta muszą odpowiednio być wycenione. Dlatego też osoby decydujące się na zakup szczeniaka z dobrej hodowli za cenę kilku, a nawet kilkunastu tysięcy złotych, pewne są, że wszystkie formalności i opłaty są już uiszczone. Niestety tak to nie działa w Związku Kynologicznym w Polsce…
Obarczony ogromnymi kosztami zakupu szczeniaka przyszły właściciel, który przygotowując się do odbioru wymarzonego szczeniaka, podekscytowany jedną z ważniejszych chwil w swoim życiu, nie zdaje sobie sprawy, że podczas odbioru szczenięcia hodowca zrzeszony w Związku Kynologicznym w Polsce wyda mu metrykę, nie rodowód.
To trochę tak, jakby po zdaniu egzaminu na prawo jazdy wystawiono Ci przedwstępne pozwolenie na wyrobienie prawa jazdy, które po uiszczeniu odpowiedniej opłaty, możesz wymienić na prawo jazdy. Oczywiście, za które zapłacisz raz jeszcze. Absurd prawda? Niekoniecznie.
Gdyby przyjąć, że Związek Kynologiczny w Polsce, z organizacji, która działała przez lata dla dobra zwierząt, przekształciła się w korporację, nastawioną na zarabianie pieniędzy na nieświadomości ludzi czy swoich hodowców, okazuje się, że jest to całkiem sympatyczny pomysł na biznes. Dodając do tego wszystkie nieprawidłowości w strukturach ZKwP, liczne korupcyjne zarzuty, ukrywanie prawdy o skandalicznych warunkach w hodowlach wysoko postawionych osób w Związku Kynologicznym, można odnieść wrażenie, że dobro zwierząt jest tutaj drugoplanowe.
Metryka to nic innego jak dokument potwierdzający urodzenie psa. W metryce wydanej przez ZKwP znajdziemy informacje takie jak datę urodzenia szczenięcia, numer chipu, przydomek hodowlany, rasa, płeć, rejestrację oddziałową czy też dane hodowcy. Zaznaczę od razu, że metryka nie upoważnia właściciela do udziału w wystawach (poza klasami szczeniąt), ani do zarejestrowania psa do dalszej hodowli.
Rodowód w odróżnieniu do metryki jest bardzo ważnym dokumentem. W rodowodzie znajdziemy numer rodowodu, szczegóły z informacjami o dacie urodzenia psa, numer chipu, rejestrację oddziałową, przydomek psa i nazwę hodowli, z której pochodzi, rasę psa, umaszczenie, dane hodowcy i dane właściciela oraz najważniejsze, czyli wykaz przodków do czterech pokoleń wstecz, potwierdzający pochodzenie psa.
Rozmawiając ze znajomymi hodowcami z innych Państw zawsze dziwiło mnie, że nigdy nie wspominali o wydawaniu metryki szczeniętom, tylko finalnego oryginalnego rodowodu. Aby przyjrzeć się bliżej sprawie poruszanej w dzisiejszym artykule, skontaktowałem się z organizacjami zagranicznymi zrzeszonymi w FCI, zadając im pytanie, jakie dokumenty otrzymują szczenięta po przeglądzie miotu. Osoby, które lekko skłoniłem do samodzielnego myślenia w pierwszej części tekstu, pewnie od razu odpowiedzą, że rodowód. Im dalej w las, tym robi się ciekawiej. Studiując regulamin FCI, do którego przynależnością szczyci się Związek Kynologiczny w Polsce znajdujemy słowo pedigree, odpowiadające za polskiemu odpowiednikowi pod postacią rodowód. Co ciekawe w żadnym z punktów regulaminu nie znajdziemy odpowiednika słowa metryka. Co więc kryje się pod przykrywką metryki tak bardzo utożsamianej ze Związkiem Kynologicznym w Polsce?
Zagłębiłem się w ten temat i okazuje się, że aby nabywca szczenięcia z hodowli zarejestrowanej w ZKwP mógł wymienić metrykę na rodowód musi zostać członkiem Związku Kynologicznego w Polsce. Nie dość, że właśnie zapłaciłeś kilka tysięcy złotych za wymarzonego szczeniaka to, aby zgłosić psa na wystawę, lub wymienić metrykę na rodowód musisz zostać członkiem stowarzyszenia, którego z własnej woli raczej byś członkiem nie został. Ale to nie wszystko. Jeśli myśleliście, że na tym się kończy, to otwórzcie powoli popcorn. Pod lupę wziąłem mój ukochany odział ZKwP Warszawa, którego przewodniczący sekcji owczarków niemieckich podczas przeglądu miotu nie potrafi odróżnić psa od suki J Pozdrawiam pana Federaka. I taka moja rada dla pana. Z taką wiedzą o anatomii, proszę nigdy nie jechać na wczasy do Tajlandii…
Wracając do cennika oddziału ZKwP Warszawa. Opłacasz wpisowe w wysokości 50 zł i z uśmiechem na ustach liczysz, że zaraz otrzymasz swoją upragnioną metrykę. Nic podobnego. Mam nadzieję, że popcorn nie utkwił nikomu w gardle. Oprócz wpisowego, w oddziale macierzystym jak w tym wypadku ZKwP Warszawa musisz opłacić jeszcze składkę członkowską za bieżący rok. W 2023 roku jest to „okazyjne” 100 zł za wpisanie Cię na listę członków oddziału ZKwP, co w przyszłości umożliwi Ci wyrobienie upragnionego rodowodu. Dlaczego w przyszłości? Inflacja szaleje, właśnie zapłaciłeś kilka tysięcy za ukochanego szczeniaka, opłaciłeś wpisowe i składkę członkowską w wysokości kolejnych 150 zł, w portfelu robi się pustka, a ZKwP informuje Cię, że do wyrobienia rodowodu potrzeba jeszcze uiścić kolejne dwie opłaty. Na czole pojawia się kropla potu, zaczynasz grzebać głęboko w kieszeni, bo czego nie zrobi się dla ukochanego szczeniaka. W głowie milion myśli, ile będzie jeszcze tych ukrytych opłat, o których nie poinformował Cię hodowca. Przez chwilę czujesz się jakbyś podpisał chwilówkę, z ukrytymi opłatami, ale po chwili zaćmienia uświadamiasz sobie, że nie jesteś w banku tylko w oddziale Związku Kynologicznego w Polsce. Raz się żyje. Właśnie zostałeś poinformowany, że wydanie rodowodu to koszt kolejnych 100 zł. Myślami jesteś już na wymarzonej wystawie, z pięknym rodowodem potwierdzającym pochodzenie Twojego psa w ręku, kiedy pani z recepcji oddziału lekko szturcha Cię w bok informując, że kolejne 30 zł trzeba uiścić za rejestrację psa w bazie.. Ale chyba nie tej w zeszycie prawda?
Pisząc ten tekst kilka razy przeszła mnie myśl, jak wielu nieświadomych ludzi daje się naciągnąć na wymyślone opłaty, za dokument, który należy Ci się jak psu buda. Nie wspomnę już o tym, że dane wrażliwe, które zostawiłeś w oddziale podczas rejestracji, często wbrew zasadom rodo, można później znaleźć przypadkiem w teczce zostawionej w pociągu – tak jest to prawdziwa historia.
Od kiedy z bliska zacząłem przyglądać się praktykom stosowanym przez ZKwP, oraz wykorzystywaniu swojej pozycji na rynku, uświadomiłem sobie, że ta nieźle prosperująca „firma” zarabia ogromne pieniądze na nieświadomości ludzi, którzy dla swoich zwierząt przychyliliby nieba. Czyż nie najłatwiej zarabia się na ludziach o dobrym i wrażliwym sercu, kochających zwierzęta? Na to pytanie odpowiedzcie sobie sami, o ile jeszcze nie udławiliście się popcornem.