Witam Was serdecznie na moim blogu poświęconemu rasie psów, jakimi są owczarki niemieckie. Moje 15-letnie doświadczenie w obcowaniu z rasą owczarka niemieckiego sprawiło, że na moim blogu podzielę się z Wami moimi opiniami, poradami, metodami treningowymi i szkoleniowymi, oraz odpowiem na najbardziej nurtujące Was pytania dotyczące tej właśnie rasy. Mój blog poświęcony jest także wprowadzeniu w piękny świat najwspanialszej dla mnie rasy, jaką są owczarki niemieckie długowłose. Mam nadzieję, że moje przemyślenia i porady, pomogą Wam osiągnąć taką więź pomiędzy Wami a Waszym pupilem, jaką mi udało się wypracować z moimi psami. Życie z psim przyjacielem czasem jest wręcz uciążliwe, często dostarcza pełno radości i uśmiechu, a niekiedy doprowadza do płaczu. Ale jedno jest pewne. Życie bez psa, nie można byłoby nazwać życiem.
Nie ukrywam, że będzie to najtrudniejszy tekst jaki napisałem w swoim życiu. Nie ukrywam również tego, że nie należę do osób, którym łatwo przychodzi dzielenie się swoimi emocjami. Emocjami, które rozrywają mnie w środku od pół roku. Jest złość, bezradność, wkurwienie, uczucie pustki i ogromny ból, którego nie jestem w stanie opisać słowami. I pomimo, że w gonitwie dnia codziennego często zapominam o tym co mnie przytłacza, to wiem, że jeśli nie wyrzucę tego z siebie, to nigdy nie pogodzę się z tą stratą.
Tekst ten powstaje przede wszystkim z szacunku do wszystkich dobrych ludzi, którzy wspierają mnie, śledzą losy naszej hodowli i dobrze mi życzą, mając jednak z drugiej strony nadzieję, że dzięki uwolnieniu tych emocji zakończę etap żałoby, który trwa nieprzerwanie od pół roku.
„Pamięci najlepszej przyjaciółki oraz wiernej towarzyszki, najwspanialszego psa, z którym łączyła mnie wyjątkowa więź. Bez Ciebie nic już nie będzie takie samo. Ma’bella 2019-2023.
Jeszcze kilka lat temu nie wierzyłem w przeznaczenie twierdząc uparcie, że nasze życie to pasmo bezsensownych przypadków. Dziś, kiedy prześledzę wnikliwie swoje życie, wiem na pewno, że wszystko z góry jest nam przeznaczone. Przeznaczona byłaś mi i Ty najdroższa Belciu.
Od kiedy ją zobaczyłem po raz pierwszy wiedziałem, że to małe ADHD totalnie do mnie pasuje. Te małe ciemne oczy i iskierki palące się czerwonym światłem pozwalały przypuszczać, że z tej małej kluski wyrośnie niezły ancymon. Do dziś pamiętam naszą wspólną podróż do domu, kiedy zwymiotowała mi się w samochodzie tak mocno, że zapachu tej „cofki” nie mogłem się pozbyć przez tydzień. To była dopiero zapowiedź tego, jaka choroba lokomocyjna miała nas dopaść w przyszłości. Pierwsze chwile w domu, pierwsze ustawianie innych psów, pierwsze aporty i pierwszy film z Twoim udziałem, który obejrzało ponad 2 mln osób, utwierdzało mnie w przekonaniu, że w moje ręce trafił nieoszlifowany diament.
Już w pierwszych tygodniach stała się moim oczkiem w głowie, tym samym ciężko przychodziło mi się z nią po raz pierwszy pożegnać, i zostawić pod opieka niezastąpionej K. Mój pobyt w Kanadzie skupiał się na tym, że zamiast cieszyć się urlopem, ciągle odliczałem dni do powrotu, i ta nieopisana radość, kiedy rzuciła się na mnie z taką ekspresją, jakby nie widziała mnie przynajmniej rok.
Później przyszły pierwsze treningi i uwolnienie potencjału jaki drzemał w Belli. . Wystawy i ring był były jej przeznaczeniem.
Pierwsze wystawy utwierdzały mnie tylko w przekonaniu, że posiadam wybitną sukę, jedną z najlepszych długowłosych suk w Europie. I ta wiedza sprawiała, że patrzyłem na nią zupełnie inaczej niż na inne swoje psy. Nie będę owijał w bawełnę, Belka była rozpieszczona do szpiku kości. A najlepsze jest to, że ona wiedziała o tym, że może więcej. Potwierdzeniem tego jest jedna z najśmieszniejszych sytuacji jakie pamiętam z nią związanych, kiedy pod moją nieobecność zjadła kilka kilogramów mięsa przygotowanego na grilla. Nie wkurzałem się wtedy na samo zajście, a bardziej martwiłem jej „ciążą spożywczą” której doznała chwilę potem. Do dziś na samą myśl o tym przypominają mi się komentarze pod tym postem na facebooku. I tutaj muszę zrobić chwilę przerwy. Kiedy uśmiech na twarzy pojawia się wraz ze łzami w oczach wiem, że trzeba zrobić krótką przerwę. Tak jak myślałem, ten tekst przywołuje we mnie tyle wspomnień i emocji, że mógłbym nimi obdzielić małe miasteczko.
Ten błysk w oku o którym pisałem wcześniej okazał się strzałem w dziesiątkę. Każde wejście do ringu powodowało, że z rozpieszczonej pannicy, Bella zamieniała się w maszynę, która wie, że nie ma jej równych. Ta pewność siebie, podniesiona głowa, anatomia, ona po prostu miała to coś. Ilekroć nie pojechaliśmy gdziekolwiek na wystawę, przykuwała wzrok innych od samego wyjścia z samochodu. Tego wypracować się nie da. Z tym czymś trzeba po prostu się urodzić. Jak wybitną suką była Ma’bella niech świadczy fakt, że bywały sytuacje, gdy bezpośrednio pisano do mnie czy jadę na wystawę, bo jeśli jadę, to inni nie mają po co jechać.
Ale nie samymi wystawami człowiek żyje. To dzięki Belli wciągnąłem się w szkolenie wykraczające poza zwykłe posłuszeństwo, a nasza droga do IGP, choć usłana była brukowaną nawierzchnią, pozwoliła mi nabrać doświadczenia i wręcz wkręcić się w szkolenie swoich psów. Dziś z perspektywy czasu widzę, że Bella miała misję związaną ze mną. Tą misją było podniesienie hodowli na inny level.
Skupiając się na wystawach nie mógłbym nie dodać, że Bella przeszła do historii jako najmłodsza suka zdobywająca w Polsce tytuł VA – 2 lata i 2 dni. Na Łotewskiej wystawie klubowej jako jedyna dostała tytuł VA od jednego z najważniejszych niemieckich sędziów B. Webera. Przypomnę tylko, że VA oznacza wyselekcjonowana z najlepszych. Ty po prostu byłaś najlepsza.
Belka nie dość że była rozpieszczona, to miała w sobie dwa oblicza. Z jednej strony ogień, czyli wcielony diabeł, który niczym chodzące ADHD i wulkan energii sprawiała, że swoją nachalnością i „piszczeniem” potrafiła wyprowadzić z równowagi niejednego psa w hodowli, z drugiej jednak strony woda - kochana, czuła i oddana. Gdybym miał opisać z czego jestem najbardziej dumny to nie wymieniłbym naszych osiągnięć wystawowych, a opowiedziałbym o naszej relacji, która nie ma co ukrywać, była wyjątkowa. Z Bellą rozumieliśmy się bez słów. Do naszej komunikacji wystarczyło, aby nasze oczy się spotkały. Masa pracy jaką razem wykonaliśmy sprawiła, że ze szczeniaka który przyjeżdżając do mnie chciał atakować wszystko co się rusza, do ulubienicy wszystkich weterynarzy, oraz osób odwiedzających hodowlę. Gwiazdy tak mają, umieją zwrócić na siebie uwagę.
Nie zapomnijmy o każdym wylizanym kotku w poczekalni weterynaryjnej, i każdej parze oczu któ®e patrzyły z podziwem na Twój spokój i opanowanie wśród innych zwierząt i ludzi. Nikt mi tego nie odbierze, jak dumny byłem za każdym razem widząc zazdrość ludzi, których psy wyrywały się ze smyczy, podczas gdy Ty leżałaś spokojnie na ziemi co chwilę odwracając wzrok w moją stronę. Tego błysku w oku nie zapomnę do końca życia.
Zdecydowanie byłoby mi ciężej gdybyś nie zostawiła swoich klonów w postaci Goldie i miotu I, z którego na chwilę obecną Izzy, Ima’bella i Idea zostają ze mną. W końcu mogę poczuć ulgę i wyrzucić to z siebie, dlaczego tak długo przetrzymałem miot I. Chyba nie wybaczyłbym sobie, że nie zostawiłem w hodowli jej genów, z krycia o którym marzyłem od dawna. Nie pomyliłem się. Trzy dziewczyny są totalnymi kopiami matki, zapowiadającymi się fantastycznie. Goldie, to klasa sama w sobie. I pomimo, że ma już dwa lata, to jest totalnym dzieciakiem. Dzięki niej, czuję, że Mabella jest obok.
Gdybym dziś został zapytany o to czy nadal wierzę w przeznaczenie, to powiedziałbym zdecydowanie, że tak. Chociaż jest mi cholernie ciężko, to wierzę w to, że nic nie dzieje się bez przyczyny. I pomimo, że jeszcze pewnie wiele czasu minie, zanim zrozumiem jaką lekcją życia dla mnie było Twoje odejście, to chciałbym droga Belciu abyś wiedziała, że na zawsze pozostaniesz w moim sercu, na tatuażu i w pamięci, bo byłaś psią miłością mojego życia. Pobeczałem się po raz kolejny, ale to znaczy, że pisząc ten tekst przechodzę kolejny etap żałoby. Mam nadzieję, że od dziś będzie mi tylko łatwiej przywyknąć do nowej rzeczywistości. Czas znowu poruszyć zatrzymaną w maju ziemię, bo wiem, że Twoje dzieci dostarczą nam jeszcze wiele radości i uśmiechu. Najdroższa, nie mówię dziś żegnaj, mówię do zobaczenia, bo wierzę, że jeszcze się spotkamy.
Kochana Belciu!
Dziękuję Ci za miłość i przyjaźń jaką mnie obdarzyłaś,
Dziękuję za każdą chwilę spędzoną razem, każdy dotyk Twojego ciepłego języka lądujący na mojej twarzy,
Za emocje i zwycięstwa w ringach, za tysiące przejechanych wspólnie kilometrów,
Za litry śliny zostawionej na tapicerce auta podczas przechodzenia choroby lokomocyjnej,
Za godziny piszczenia i biegania w kółko jak opętana,
Za godziny wspólnych treningów,
Za niezliczone ilości przyniesionych patyków,
Za każdy moment kiedy po prostu byłaś obok.
Twój kochany Przemi.
Pamięci Belli przygotowałem kalendarz na 2024 rok, z którego dochód zostanie przekazany na pomoc potrzebującym psom. Zamówić go można klikając w link poniżej: